czwartek, 17 maja 2012

Krótko ale treściwie 7



A dziś w programie: Liam Neeson kontra wilki, Adam Sandler i Adam Sandler, O koniu który chciał być kobietą oraz William Dafoe jako szalony detektyw (znowu).







Moja przygoda z tym filmem była długa i bolesna. Zacznijmy w ogóle od tego, że jest to ekranizacja książki pod tytułem "Nie wiem jak ona to robi". I dla mnie to wszystko jest w ogóle niezrozumiałe, ja to sobie tak myślę że autorka tej książki jest psychiczna i spotkała się ze swoim psychicznym kolegą reżyserem i zaczęła mu opowiadać krótką opowiastkę, którą słyszała na mieście, o zapracowanej matce, żonie i przyjaciółce w jednym. I ten reżyser w ogóle takie zrobił oczy, zakrztusił się pokarmem i krzyknął : SŁUCHAJ, TO TY ZROBISZ Z TEGO KSIĄŻKĘ, DODASZ POSTACIE I WĄTKI, A JA NA PODSTAWIE TEGO ZROBIĘ FILM. No i tak się stało, ona napisała książkę, a on zrobił film. Jako że ostatnio do Oscara nominowany był War Horse - film o koniu - to w ogóle zmienił główną postać opowieści na konia (w tej roli Sarah Jessica Parker, niezastąpiona od dawna), wziął mało pociągającego Grega Kinneara, który był świetnym tłem dla seksbomby Pierca Brosnanna. Ja nie wiem co to jest za film i dla kogo jest to film, to jest słabeee jaaak...jakby posadzić Renifera, położyć przed nim układanke i kazać mu układac, a on z taką smutną miną (:C) odpowiedziałby NO, NIE WIEM KOLEGO... 3+/10


"Przetrwanie" z Liamem BAD ASS Neesonem, które charakteryzuje plakat z dużą głową Liama, to produkcja dobra, już na wstępie wam mogę powiedzieć. Liam jest na czasie, z Liamem powstają filmy na poziomie, jest takim Chuckiem Norrissem nowej dekady. I co. I zrobili teraz taką produkcję, gdzie jest grupka ocalałych z katastrofy lotniczej, są na lodowym pustkowiu, z którego chcą się wydostać. Leeeecz niesteetyyy, zadanie nie jest takie proste, bo w pobliżu grasuje wygłodniałe stado wilków. A Liam jak to Liam, skoro zna się na mieczach świetlnych, ratowaniu swojej porwanej córki, byciu władcą Olimpu to czemu miałby się na wilkach nie znać ? Świetne krajobrazy, dobre aktorstwo, Liam kolejny popis aktorstwa, tylko miejscami brak logiki, a całość miejscami daje nam wrażenie nudnego dokumentu przyrodniczego, który można w każdej chwili przełączyć na coś bardziej rozrywkowego. 7/10 .


Wyszedł film, w którym Adam Sandler gra kobietę. I w tym filmie występuje Al Pacino jako on sam. I w tej chwili wszyscy poważni fani kina powinni skończyć czytać recenzję, stanąć na krzesełku, zawiesić sobie pentelkę na szyję wpierw mocując ją do sufitu, a następnie wykopnąć stoliczek spod nóg. Adama Sandlera wbrew pozorom uważam za bardzo sympatycznego gościa i po jego występie w "David Letterman Show" uwierzyłem mu, że to nie jego wina, iż filmy w których występuje to crapy. No więc, po "Jack i Jill" zmieniłem zdanie. Ten film nie jest normalny. Znam osoby, które po seansie z tym filmem popadały w alkoholizm, zaczęły żyć w lesie oraz zmieniały imię, jeśli brzmiało ono Adam. Jedyne co ratuje przed popełnieniem samobójstwa podczas projekcji jest tych kilka niezłych scen, gdzie humor rzeczywiście stoi na jakimś przyzwoitym poziomie. No i jest lepszy od "Jak ona to robi", więc od razu dostaje +1 do oceny. -5/10, niech ma, ale to tak na pocieszenie za to, że dostał 10 czy 12 złotych malin.


Święci z Bostonu. Słuchajcie, Święci z Bostonu są jak..pierwszy seks, pierwsze popełnione przestępstwo, pierwsze oglądnięcie Jack i Jill, pierwsze oznaki Alzheimera czy wszystko pierwsze, co jest fajne, podnieca nas lub jest nie na miejscu. To jest taki film, że przez pierwsze minuty myślisz : no nie, kolejna strzelanina, Dafoe znowu jest detektywem, noż kurna, ile można? Ale zaraz później, dosłownie 3 minutki później, mówisz na głos do swojego chomika lub innego zwierzęcia gospodarstwa domowego : CHOMIKU, MASZ SZCZĘŚCIE ŻE NIE OGLĄDASZ TEGO FILMU. A chomik tak bezradnie z zamkniętymi oczkami sapie : Mam szczęście, mój właścicielu Krzysiusiusiu ? To znaczy że co, film Ci się dłuży?
A wy tak spoglądacie litośnie i mówicie : NO, KOLEGO, WRĘCZ PRZECIWNIE, PŁACZĘ ŻE TAK SZYBKO MI ZLATUJE. I tak siedzicie przed tym tv, i tak wciągacie się w akcję, tutaj gość z Walking Dead i ten drugi coś robią, tam Dafoe  tańczy, tutaj jakiś inni Rocco rzuci zabawny komentarz i nagle orientujecie się że to już koniec filmu. Płaczecie, chomik tez zaczyna płakać, wszyscy płaczą, że to już koniec tego geniusza w czystej postaci. Idealny dla fanów produkcji typu Pulp Fiction. Cholernie specyficzny klasyk kinematografii. 158/10.

5 komentarzy:

  1. Nie ogarniam tego fenomenu Parker. Ale z tym koniem to trafna, choć może trochę ostra uwaga;p Nie oglądałam żadnego z tych filmów. "Święci" wydaja się interesujący, a produkcja z Sandlerem, to po prostu produkcja z Sandlerem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tych filmów widziałam trzy.

    "Jak ona to robi" - dla mnie ten film również był koszmarem. oglądałam z zamiarem pośmiania się a wyszło tak jak zawsze. Mnie Parker zupełnie nie przekonuje. Nie traktuję jej jako aktorki.

    "Jack i Jill" - po raz pierwszy całkowicie zgadzam się z Malinami. Moim zdaniem wcale nie był lepszy od poprzedniego. Debilne poczucie humoru Sandlera autentycznie mnie wkurza. Tak samo zresztą jak raptorek sobie rozmyśla. Myślę, że obie opcje się tutaj sprawdzają. Nie znoszę dowcipów niskich lotów (niczym Chuck Norris) i nie znoszę Sandlera, który w każdym filmie jest taki sam. Przy okazji jacka i jill zastanawiałam się czy ten koleś sepleni czy może ma niedorozwój umysłowy, choć to drugie chyba byłoby obraźliwe dla ludzi borykających się z tym problemem.

    "The Grey" - uwielbiam ten film, a Neeson faktycznie ostatnio w samych dobrych filmach gra i same dobre role. Pomijam oczywiście "Gniew tytanów". Film trzymał w napięciu, ale to pewnie dlatego, że lubię takie survivalowe kino :) mam nadzieję, ze wyczekałeś sceny po napisach :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam "Świętych z Bostonu" a zwłaszcza Seana P-F :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię Adama Sandlera, nawet w głupich komediach, które czasem, nie są wcale aż tak głupie, jakby sie wydawało. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Święci z Bostonu" to już niemal film kultowy. Myślałem, że dwójkę recenzujesz, aż sobie kilka razy sprawdziłem czy dobrze widzę. W każdym razie dwójki nie polecam, bo polecili tradycyjną zżynką z części pierwszej. Wszystko rzecz jasna w gorszym wydaniu i bez świeżości.

    OdpowiedzUsuń